Tom the postgirl to nadchodząca gra niezależna od szwajcarskiego studia Oopsie Daisies. Opowieść o małej listonoszce została osadzona w małej wioseczce w roku 1906. Jako Tom roznosimy pocztę i podglądamy mieszkańców, których dzienne zwyczaje zakrawają o dziwaczność i makabreskę. Ten maleńki tytuł, tworzony przez 3-osobową grupę, jest mroczny, surrealistyczny i w ciekawy sposób bawi się różnymi obrzydliwościami wplątanymi w motyw wsi.
Zasady pracy na poczcie są proste. Należy dostarczać pocztę pod odpowiedni adres. Bezwzględnie nie można: straszyć zwierząt gospodarskich, korzystać z przedmiotów znalezionych na cudzych posesjach, podchodzić blisko okien celem podglądania ludzi i eksplorować zakątków wokół ich domów. Tylko jak utrzymać w ryzach wścibstwo, będąc ciekawską dziewczynką, nie do końca świadomą niebezpieczeństw, jakie może nieść zaglądanie do czyichś domostw? Małej bohaterce, inspirowanej postacią Czerwonego Kapturka, ma towarzyszyć pewne wewnętrzne rozdarcie: poddać się głodowi wiedzy i zobaczyć, co kryją ściany wiejskich domów, czy grzecznie włożyć kopertę do skrzynki i czym prędzej się oddalić? Jak normalny człowiek?
W Tom the postgirl zdecydowanie nie jest normalnie, o czym przekonujemy się już w pierwszych minutach trwania bezpłatnej wersji demonstracyjnej dostępnej na Steam. Pierwsza przesyłka, jaką ma doręczyć Tom, jest zaadresowana do domu dziecka. Jeśli zaglądniemy do budy postawionej przed głównym budynkiem, odkryjemy, że nie mieszka tam pies, a wściekle warczący chłopiec. Przez okna na parterze i drzwiczki dla zwierząt można zaobserwować inne osobliwe sceny: dzieci mieszkające w przytułku zachowują się jak stado małp, śpią w psich kojcach i spożywają jedzenie przeznaczone dla czworonogów. Tymczasem ich opiekunka siedzi w kuchni nad popielniczką wypełnioną niedopałkami. No cóż, sytuacja jest niepokojąca, ale trzeba dostarczyć paczkę... Albo ją otworzyć? Jeżeli Tom zaniesie przesyłkę pod drzwi, następnym razem, kiedy zajrzy przez okna, ujrzy inne sceny niż te na początku. Jednak pozwólmy sobie na otwarcie kartonu: jest w nim kilka puszek mokrej karmy, z której Tom postanawia ulepić mięsnego bałwana.
Pierwszy rozdział oferuje jeszcze jedną groteskową sytuację. W małym przydomowym oczku wodnym wypoczywa ogromna ropucha - im dłużej będziemy się na nią patrzeć, tym mocniej płaz będzie się nadymać, aż w końcu pęknie z głośnym hukiem.
Nie mniej intrygujące są kolejne domy. Odwiedziny w stodole pełnej kur kończą się pożarem i rozproszeniem ptactwa po całej mapie. Jeśli mała listonoszka otworzy tam paczkę, odkryje w niej gaśnicę, ale zamiast użyć jej na płomieniach trawiących stodołę, bohaterka spryska pianą zdziwionego, aczkolwiek nie do końca poruszonego całą sytuacją, konia (fakt, że zawieszka na płocie nosi napis "krowa", pobudza wyobraźnię w bardzo złym sensie). W innym domu Tom natrafia na bliźniaczki syjamskie, które dokonują krwawej masakry w łazience, gdzie stoi podwójna toaleta i podwójna wanna - wypełniona wodą i krwią przypomina lekko zdeformowane odwrócone serce.
Bezpieczny nie jest nawet ksiądz - w parafii odbyła się suto zakrapiana impreza z didżejem (i konsoletą zdecydowanie niepasującą do czasów, w jakich osadzona jest historia), ale to nie koniec - po dostarczeniu przesyłki wszyscy drzemiący uczestnicy balangi podrywają się, aby kontynuować spotkanie towarzyskie, tym razem już z dyskotekową kulą. Do drugiej części imprezy duchowny będzie się przygotowywać, siedząc przy toaletce i malując usta krwiście czerwoną szminką (chyba że Tom zażyje halucynogenne grzyby w podziemiach kościoła, wtedy jej świat przybierze nieco inne barwy).
Wędrowanie od domu do domu, decydowanie o losach paczek i zaglądanie przez okna to nie wszystko. Chociaż wcielanie się w listonoszkę jest zarówno straszne, jak i śmieszne, a ochota na doświadczenie absurdalnych sytuacji ciągle wzrasta, to w demo zaprezentowane są jeszcze dodatkowe aktywności, jak na przykład łapanie wcześniej wspomnianych kur. Być może "łapanie" nie do końca oddaje to, w jaki sposób Tom odsyła ptaki do końskiej zagrody - dziewczynka z głośnym pacnięciem przylepia im do głów znaczki pocztowe. Wszystkich kur do zebrania jest jedenaście, a część z nich jest ukryta na mapie wsi, po której poruszamy się miniaturową Tom, przechodząc od rozdziału do rozdziału.
W kontekście możliwego rozwoju historii Tom - seryjnej podglądaczki - uwagę zwracają dwie rzeczy zaprezentowane w demo. Pierwszą z nich jest nagłówek w dzienniku The Exposer z 6 czerwca. Potężne napisy grzmią: "Strzeżcie się stalkera" - czyżby ktoś przestrzegał ludność przed nią? Drugą zastanawiającą rzeczą jest dom, do którego Tom trafia na samym końcu - okazuje się, że małą listonoszkę ktoś śledzi i robi jej z ukrycia pogrążające zdjęcia - na fotografiach Tom wlepia nos w okna, przeszkadza zwierzętom i otwiera przesyłki. Jednak ta ostatnia paczka, jak się okazuje, jest właśnie dla niej. Co kryje? To zostanie zdradzone dopiero w pełnej wersji gry, niestety data premiery nie została jak dotąd ujawniona.
Po zakończonej turze dostarczania przesyłek otrzymujemy podsumowanie dnia od pracodawcy, w którym wypisane są wszystkie odblokowane zdarzenia - zależne od decyzji podjętych na każdej odwiedzonej parceli.
Gra rozpoczęła swoje życie jako projekt licencjacki na ZHdK w Zurychu i dziś jest rozwijana przez trójkę przyjaciół tworzących studio Oopsie Daisies: Léę Coquoz (Project i Art Lead), Lorenza Kleisera (Tech Lead) i Florisa Demandta (Sound Lead). Ich marzenia o przelaniu w coś namacalnego opowieści z dzieciństwa i dziwnych wspomnień, które w Tom the postgirl niejednokrotnie zaskoczą odbiorcę, dopełnia nastrojowa ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Auréliena Darbellaya. Ręcznie rysowana, czarno-biała oprawa wizualna przywodzi na myśl mroczną bajeczkę dla dzieci, w której jedynym mocnym akcentem jest czerwień - kolor perfekcyjnie podkreślający dramatyczne momenty i groteskowy klimat całej historii.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres:
narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2025