Napisała Narwana w dniu
Horror osadzony w bajkowym świecie, silnie inspirowanym klasycznymi animacjami Disneya, to koncept, który ma pełne prawo fascynować i przyciągać. Pod względem audiowizualnym Bye Sweet Carole potrafi pozytywnie zaskoczyć, a miejscami i zachwycić bądź realnie postraszyć: sowa z wściekle czerwonymi oczami rozbijająca szyby, smoliste straszydło przebrane za damę, gotowe zabić po wychwyceniu najdrobniejszego ruchu, uczta gadów w sali jadalnianej - to jedne z bardziej budzących grozę motywów wykorzystanych w tym dziele. Jednak poczucie zagrożenia wcale nie intensyfikuje się w końcowych rozdziałach. Na pierwszy plan wysuwają się wątki, które nie mają już nic wspólnego z horrorem wykorzystującym czysto fantastyczne zjawiska. Historia staje się klarowna, a to, co na początku straszyło, staje się zupełnie pozbawione mocy - i to jeszcze przed końcową walką, która powinna zaoferować więcej emocji.
Bunny Hall to sierociniec dla dziewcząt, gdzie Lana Benton nie wiedzie łatwego życia. Marzycielska panienka jest obiektem kpin Vicky i jej koleżanek, pani Hinman czepia się bez powodu, a kochana Carole, która była światełkiem w tunelu, zaginęła bez śladu. Trauma po zniknięciu najdroższej przyjaciółki sprawia, że Lana zamyka się w swoim świecie i fantazjuje o księstwie Corolla, którego jest księżniczką. Właściwie trudno stwierdzić, czy jest to wymysł, czy prawda. Wokół Lany zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy: prześladuje ją niepokojąca sowa o czerwonych ślepiach, teren szkoły jest z wolna pochłaniany przez smołę, której zdaje się nikt inny nie dostrzegać, a dodatkowo do życia Lany wkraczają dwie skrajne różne postacie. Mroczny i mocarny Mr. Kyn nakazuje Lanie oddać mu władzę nad Corollą, posuwając się do gróźb i szantaży, z kolei Baesie to pocieszna postać we fraku, z uroczymi rumieńcami i parasolem, gotowa zawsze i wszędzie obronić swą księżniczkę. Corolla i nowo odkryta rola Lany nie ma zbyt wiele wspólnego z Carole, bynajmniej nie na pierwszy rzut oka. A to wokół niej stale krążą myśli i tęsknoty Lany.
Bohaterka rusza w pogoń za listami Carole rozwianymi przez wiatr, odkrywa istnienie chłopca o imieniu Marcel i stale musi uciekać przez czymś, co chciałoby ją zabić. Lana poznaje też swoje nowe oblicze - potrafi przemieniać się w kruczoczarnego królika, a dzięki różowej wstążce do włosów powraca do ludzkiej postaci.
Fabułę śledzi się z zainteresowaniem. Ciekawią zarówno przygody Lany, jak i postać Carole, stopniowo przedstawiana w retrospekcjach. W okolicach siódmego rozdziału opowieść zyskuje mocno feministyczny wydźwięk: dziewczęta z Bunny Hall, w odróżnieniu od księżniczek Disneya, nie marzą o pięknym księciu i wielkiej miłości. Czują się uciśnione, przymuszone do pracy, której nie będą cenić, do zaślubin z mężczyznami, których nie będą kochać. Dziewczęta z Bunny Hall marzą o kobietach pośród polityków i czytają publikacje sufrażystek. Dużo mówi się ogółem o sile kobiet, siostrzeństwie oraz wzajemnym wspieraniu się, co w umiarkowanej dawce byłoby do przyjęcia. Mimo że świat Bye Sweet Carole jest widziany oczami młodych i nieco zbuntowanych dziewcząt, nie do końca podoba mi się przedstawianie mężczyzn jako zło konieczne, postacie bez twarzy (w scenie szkolnego balu) i osobników odbierających wolność. Dostrzec można pewną przesadę w jednym (apel feministyczny, odwrócenie klasycznych tropów z baśni) i w drugim (niechęć wobec mężczyzn, absolutny brak chęci na wiązanie się z nimi). Dobrze, że Lana powiedziała do zalotnika, że dopiero dorasta i nie myślała jeszcze o związku - ale czy on musiał od razu okazać się potworem?
Chociaż styl graficzny potrafi wywrzeć pozytywne wrażenie, prawdziwie zachwycające są przeważnie pojedyncze kadry w przerywnikach filmowych. Często i na długo odbiorca utknie w mrocznych i podniszczonych pomieszczeniach, piwnicach i strychach, więc czar będzie umykać. Ciemnawe zakamarki sierocińca to główne miejsce akcji. A Lana musi poznawać skomplikowane mechanizmy i lawirować pomiędzy kilkoma pomieszczeniami, przechodzić z jednego do drugiego raz po raz, aby wykonać jedną prostą czynność, na przykład zsunąć drabinę. Gra uwielbia komplikować absolutnie każdą czynność. Proces zdobycia lub dojścia do jednej rzeczy jest tak zawiły, złożony z tylu kroków, że po drodze można zapomnieć, co właściwie się robi. I to pomimo aktualizowanej na bieżąco listy zadań.
W jednym z rozdziałów Lana słyszy, a następnie zauważa za bramą przytułku grupę złośliwych dziewcząt - chciałaby za nimi pójść. Vicky i jej koleżanki puszczają się biegiem w las, natomiast Lana, a jakże, musi przywrócić gdzieś prąd, posłużyć się pomocą Baesiego, coś uruchomić... Trwa to długo. Przywracanie prądu, zmienianie kierunku biegu prądu, przesuwanie pudeł i inne tego typu mozolne czynności to standard. Trudno mówić tu o jakiejś magii. Ponadto przełączanie się pomiędzy Laną a Baesiem, pomiędzy obiema ich formami (Lana i królik, Baesie w całej okazałości i Baesie pod postacią głowy) w połączeniu z dość topornym sterowaniem bywa katorgą. Zagadki na ogół nie są wyjątkowo trudne, po prostu złożone, a motyw zmiennokształtności został wykorzystany maksymalnie. Ciekawie wykorzystano głowę Baesiego do przenoszenia efektów - ognia i elektryczności - celem podpalenia przedmiotu lub przekazania mu ładunku elektrycznego. Niestety przeważnie towarzyszyło mi uczucie ociężałości - jak w tych momentach, gdy wciskając mocniej klawisze, liczymy na szybszy ruch postaci.
Kolejnym źródłem frustracji bywają przeciwnicy, których w szczególności przyciąga hałas, ale... właśnie. Czasem jest to hałas, czasem wrogowie włączają się w jakichś określonych punktach. Działają oni dziwnie, jakby... nierówno? W rozdziale, w którym trzeba było unikać gosposi - w oczach Lany przebrzydłego królika z tłuczkiem do mięsa - wielokrotnie musiałam "odprowadzać" ją do innych pomieszczeń, żeby móc spokojnie coś zrobić w innym pokoju, a nawet wtedy gosposia potrafiła zjawić się obok, zupełnie niespodziewanie, bo bez hałasu jako wyzwalacza.
Uciekanie przed wrogami szybko wchodzi w krew i jest dużo łatwiejsze od fragmentów ze skradaniem się. W wielu miejscach są dostępne schowki i one także zagwarantowały niemiłe niespodzianki: po wejściu do kryjówki (klawisz E) oddech kontroluje się już innym przyciskiem, co w momencie pościgu okazuje się mało intuicyjne. Naturalnym odruchem byłoby wstrzymać oddech tym samym klawiszem, który służy do wejścia. I jakby tego było mało, do rozgrywki zrażają drobiazgi - na przykład krótka, powtarzająca się animacja pokazująca, co się dzieje po nadepnięciu na przycisk otwierający, przykładowo, zawór. Raz czy dwa jest to potrzebne, ale po kilkunastu powtórzeniach staje się męczące.
Bye Sweet Carole to niezaprzeczalnie ładna i ślicznie udźwiękowiona gra, ale tak frustrująca i wprowadzająca taką ilość dokuczliwych mechanizmów, że nie byłabym w stanie polecić tej produkcji z czystym sercem. Jeżeli samą oprawę wizualną uważacie za atrakcyjną, spróbujcie, tylko miejcie na uwadze męczące sterowanie, bo nawet wejście po schodach zostało niepotrzebnie utrudnione (najpierw W lub S, potem kierunek wejścia...). Doceniam inspirację Disneyem, jest też kilka scen wywołujących szczery uśmiech i smutek, a historia Carole - i jednocześnie historia Lany - potrafi utrzymać zainteresowanie, niemniej jednak to za mało, żeby przebrnąć przez ten tytuł z prawdziwą przyjemnością.
Bye Sweet Carole stara się przekazać zbyt dużo. Z jednej strony jest to opowieść o księżniczce, z drugiej strony o zaginionej dziewczynie, z trzeciej strony o feminizmie. Rozgrywka głównie męczy.
Producent: Little Sewing Machine
Wydawca: Maximum Entertainment
Rok: 2025
Regularna cena (Steam): 99,99 zł
Ocena (Steam): w większości pozytywna (+690 recenzji)
6/10
Szkoda, że te wszystkie wizualne smaczki, które podciągnęły ocenę, giną na tle fabularnego chaosu i niedopracowanych mechanik rozgrywki, sztucznie przedłużających całkowity czas gry. Bye Sweet Carole momentami ładnie ukazuje przyjaźń oraz ciemne oblicze z pozoru dobrego bohatera, ale ten przekaz o odcieniach szarości został zdeptany przez ciągłe stawianie mężczyzn w złym świetle.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres:
narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2025