Detektyw wydaje połowę ze swojej pozostałej gotówki na dojazd do biura. Jeżeli nie rozwiąże sprawy - jakakolwiek by ona nie była - nie będzie go stać na powrót do domu. Choć tego jesiennego wieczora, sądząc po zagrabionych liściach, pada deszcz, nieopodal wejścia stoi rozwścieczona koala trzymająca w ręku tabliczkę z wulgaryzmami. Twierdzi, że autobusy BearBus zawsze pojawiają się z dużym opóźnieniem i nie odejdzie, dopóki nie otrzyma zwrotu pieniędzy za ostatni kurs.
Wewnątrz budynku prywatny detektyw napotyka młodą recepcjonistkę. Znudzona żyrafa przeciągle zadaje różne pytania, na które głównemu bohaterowi trudno znaleźć odpowiedź. Nie wie, kto zlecił mu śledztwo, toteż nie może zostać przepuszczony do następnych pomieszczeń, ale i nie zamierza się szybko poddawać. Gracz zapozna się w tym momencie z trybem inspekcji pozwalającym na przesuwanie lupy po całej sylwetce postaci pobocznej celem wyłapania szczegółów tkwiących w mimice, pozie lub ogólnym wyglądzie. Kiedy lupa znajdzie się we właściwym punkcie, pojawi się obok niej wykrzyknik. Wtedy wystarczy zablokować ikonę lewym przyciskiem myszy, a informacje samoistnie wskoczą do dziennika zamieszczonego po prawej stronie ekranu.
Takim oto sposobem o recepcjonistce dowiadujemy się trzech rzeczy: ma załzawione oczy, więc może być smutna, do telefonu ma przypięty breloczek z logo koreańskiego boysbandu, a na plakietce przypiętej do swetra widnieje nazwisko Wintheimer. Dalsza analiza otoczenia, w tym pudełka wypełnionego odręcznie napisanymi uwagami, doprowadza detektywa do informacji, że niejaka Sophie obchodziła swoje urodziny. Zebrane kluczowe słowa lądują w dzienniku bohatera (w dziale o nazwie Deducktions). Dzięki prawidłowej dedukcji Eugene będzie mógł przejść dalej, a na czym polega dedukowanie, o tym za moment.
Duck Detective nie dowie się prędko, kim jest jego klient. W biurze pracuje kilka osób, których imię, nazwisko oraz stanowisko trzeba, a jakże, samodzielnie uzupełnić na podstawie dowodów i poszlak. I z jakiegoś powodu pracownik lub pracownica odpowiedzialna za wezwanie detektywa nie przyzna się do tego przez dłuższy czas. Ktoś napomyka, że chodzi o złodzieja śniadań i dziwnym trafem krokodyl z działu operacyjnego trzyma przy biurku torbę wypełnioną salami, natomiast notatka od złodzieja, zamieszczona w lodówce, jest podpisana przez kogoś o pseudonimie Salami Bandit. Chociaż śledztwo może wydawać się z początku niewyobrażalnie błahe, sprawa z każdym kolejnym uchwyconym detalem i każdą przeprowadzoną rozmową staje się coraz bardziej zawiła. Nie wybitnie zawiła, ale na tyle pokomplikowana i wielowątkowa, że odkrywanie szczegółów gwarantuje dobrą zabawę i dozę ekscytacji.
Wspomniany wcześniej dziennik jest nieodłącznym elementem pracy detektywa, ponieważ za jego pośrednictwem odbywa się proces dedukcji, a wygląda on następująco: informacje, do jakich należy dotrzeć, żeby popchnąć śledztwo naprzód, są podzielone na fragmenty o różnych nazwach, na przykład "The Client". W tych krótkich tekstach pojawiają się przestrzenie do uzupełnienia odpowiednimi imionami, rzeczownikami oraz imiesłowami biernymi. Bezpośrednio pod tytułem dedukcji gracz dostrzeże wszystkie przyporządkowane automatycznie słowa kluczowe. Jak łatwo się domyśleć, gra robi dużo za nas i nie pozwala na nagromadzenie niewykorzystanych informacji. Dedukcje przeprowadza się systematycznie, żeby móc pójść dalej ze sprawą. Pola, które zostaną uzupełnione nieprawidłowo, podświetlą się na czerwono, natomiast warto wspomnieć, że podpowiedzi jest więcej w trybie fabuły niż w trybie detektywa. Udana dedukcja jest zwieńczona soczystą pieczątką.
Rozczarowujące dla niektórych odbiorców mogą okazać się ograniczone opcje dialogowe. Pierwsza rozmowa z bohaterami drugoplanowymi to wymiana zaledwie kilku mało istotnych zdań. Umiejętność przesłuchiwania pozwoli detektywowi na podsunięcie im paru dowodów i wypytanie o współpracowników, jednak zbierane w ten sposób informacje trudno nazwać wnikliwymi. To nic, bo tyle grze w zupełności wystarczy do wyselekcjonowania pojedynczych słów, z których w dalszej kolejności skorzystamy podczas dedukowania.
Akcja rozgrywa się w pięciu pomieszczeniach i na terenie niedużej zajezdni autobusowej przytwierdzonej do budynku. To mało, ale i wystarczająco na grę, którą można ukończyć w około dwie godziny. Czy chciałabym, aby powstała następna część przygód detektywa, nieco bardziej rozwinięta albo zawierająca kilka różnych spraw? Jak najbardziej, bo Duck Detective: The Secret Salami odbieram trochę jako mały wstęp do potencjalnej większej serii.
Warto też zwrócić uwagę na aspekty audiowizualne umilające rozgrywkę. Dużą zaletą produkcji jest wyśmienity dubbing. Każdej postaci głosu użycza inny aktor bądź aktorka, a ich brzmienia trafnie dopełniają postawę oraz zwierzęce cechy antropomorficznych bohaterów. Z kolei muzyka wpasowuje się w narrację nakreśloną w klimacie noir. Gdy detektyw przybliża zdarzenia z tamtego wieczoru, ekran pokrywa filtr w barwach sepii, a w słowach Eugene'a zawsze tkwi nutka tajemnicy. Grafikę, choć jest prosta, łatwo zapamiętać dzięki wizerunkom zwierząt wyglądających jak naklejki. Ich ciała są okalane białym obrysem, a chód przypomina zabawę papierowymi ludzikami przyczepionymi do długich wykałaczek. Dzięki takiemu rozwiązaniu twórcy zaoszczędzili zapewne dużo czasu, rezygnując z projektowania zaawansowanych animacji. Jeszcze jednym ciekawym dodatkiem są bzdurne i nieprawdziwe ciekawostki o kaczkach pojawiające się na ekranach ładowania.
Kaczki są o 70% skuteczniejsze w rozwiązywaniu przestępstw
Duck Detective: The Secret Salami to kapitalna komedia, mniej kapitalna gra. Jest lekka, zabawna, nie frustruje, ale i nie zadowoli osób, które mogły mieć nadzieję na mniej liniowości i trudniejsze śledztwo. Jako ciekawostkę dodam, że na samym końcu wyświetla się plansza z podsumowaniem, jaki procent graczy posłał do więzienia prawdziwego sprawcę. Bo o tym, i tylko o tym, możemy zadecydować samodzielnie.
Pora na dedu(c)kcję! Rozwiąż intrygującą sprawę Bandyty Salami w tej komediowej produkcji inspirowanej kinem noir. W roli głównej antropomorficzny detektyw z kaczym dziobem - Eugene McQuacklin.
Producent i wydawca: Happy Broccoli Games
Rok: 2024
Regularna cena (Steam): 35,99 zł
Ocena (Steam): przytłaczająco pozytywna (+3k recenzji)
7/10
Idealna gra na raz, na jeden wieczór, a nawet i na pół wieczora. Duck Detective: The Secret Salami dobrze bawi, potrafi utrzymać odbiorcę w napięciu i zaskoczyć. Jednocześnie gra nie pozwoli mu się pomylić ani zbytnio zmęczyć, co w oczach niektórych może być jednak wadą, a nie zaletą. Jako komedia, zwłaszcza jako komedia (ze świetnym dubbingiem), wchodzi jak złoto.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2024