14 maja 2024

Fall of Porcupine - perypetie młodego lekarza

Poznajcie Finleya, który właśnie rozpoczyna pracę w szpitalu im. Świętej Urszuli w Porcupine, przeuroczym miasteczku zamieszkiwanym przez antropomorficzne zwierzęta. Sam Finley jest gołębiem śmiało wkraczającym w świat dorosłości i gotowym na niesienie pomocy chorym. Towarzyszenie Finleyowi w diagnozowaniu oraz leczeniu pacjentów początkowo jest dosyć ekscytujące dzięki mechanikom rozgrywki zastosowanym w szpitalu, niemniej jednak wydarzenia w Fall of Porcupine śledzi się jak nieśpieszny serial obyczajowy pozbawiony dramatycznych zwrotów akcji. Niestety produkcja jest na tyle nieśpieszna, że momentami trąci nudą.

 

Miasteczko zaprojektowane z miłością

 

Grę otwiera scena snu pomieszana ze wspomnieniem małego wypadku, w jakim Finley uczestniczył na piątym piętrze szpitala. To zdarzenie pozostawia małe ślady na ciele i duszy medyka, ale także stanowi pewną obietnicę, iż w fabule będą pojawiać się mroczniejsze wątki. Finley jako główny bohater jest raczej otwartą księgą. Grzeczny, serdeczny, martwiący się o wszystkich i nadzwyczajnie pomocny. Do Porcupine przeprowadził się niedawno i nadal zapoznaje się z mieściną oraz jej mieszkańcami, ale najważniejsza jest dla niego praca. Miłe usposobienie gołębia przyciąga do niego różne osoby. Z niektórymi nawiązuje relacje koleżeńskie, od innych czerpie wiedzę na temat Porcupine i mądrości życiowe.

 

Zrzut ekranu z gry Fall of Porcupine

 

Jednym z najcieplejszych motywów wplecionych w fabułę jest znajomość Finleya z żółwicą Irmą. Starsza pani opowiada młodemu lekarzowi, o ile gracz zechce jej wysłuchać, różne historie ze swojego życia, na przykład tę związaną z powstaniem elektryczności w Porcupine. Sęk w tym, że sposób narracji tej postaci jest uroczo bzdurny i wydaje się, że Finley bardziej traktuje te historyjki jak bajki na dobranoc, a nie prawdę. Na oddziale Finley zaprzyjaźnia się z pielęgniarzem Karlem oraz Mią, która też stawia pierwsze kroki w karierze lekarskiej.

 

Produkcja nie unika trudnych tematów. Napomyka o braku efektów w leczeniu, o odchodzeniu, o rozżalonych byłych pacjentach szpitala, którzy nie otrzymali należytej opieki medycznej i podupadli na zdrowiu. Wszystkie te smutniejsze wątki są dawkowane w małych ilościach i bez nadmiernego dramatyzmu, co oznacza, że Fall of Porcupine nie można zaliczyć do wyciskacza łez. Pomimo to niektóre sceny, może niekoniecznie związane ze szpitalem, potrafią wzruszyć. Mnie rozczuliła podróż do części lasu przeznaczonej na spoczynek drewnianych rzeźb przypominających mieszkańców Porcupine, którzy już nie żyją.

 

Zrzut ekranu z gry Fall of Porcupine

 

Oprócz pracy w szpitalu odbiorca otrzymuje szansę na uczestnictwo w dorocznym Święcie Hibernacji w Porcupine, zagranie w koszykówkę z Mią i inne aktywności poboczne mające za zadanie oczyścić głowę Finleya ze szpitalnej atmosfery. To, co się nie udało, to konieczność chodzenia wszędzie pieszo po dość sporym miasteczku. Brak mapy i szybkiej podróży do pożądanych miejsc sztucznie przedłuża rozgrywkę, do tego liczne wędrówki z punktu A do punktu B bywają kompletnie pozbawione podkładu muzycznego. Nieraz gra wymusza na odbiorcy obranie dłuższej trasy, a to ze względu na błędy, a to z powodu postaci blokujących przejście Finleyowi. Ponadto do większości lokali, jeśli nie do wszystkich, możemy wejść tylko wtedy, kiedy każe nam to zrobić gra, więc to "ciąganie się" tam i z powrotem jest zwyczajnie bezsensowne.

 

W piekle minigier...

 

Pierwsza zmiana w szpitalu prezentuje odbiorcy, z czym będzie się mierzyć w kolejnych dniach. Finley i Mia za każdym razem otrzymują polecenia od dr Krokowski, białej gepardzicy sprawiającej wrażenie nieustępliwej i bardzo wymagającej. Ich dzienne grafiki są przesyłane na telefony komórkowe, po czym w górnej części ekranu pojawia się podgląd zawierający wizerunki pacjentów i numery sal, w jakich się znajdują. Na jedną zmianę przypada trzech chorych, a opieka nad nimi bazuje na różnorodnych minigrach. Minigrach, które szybko zaczynają się powtarzać i męczyć. Działanie jednej z nich, związanej z naciskaniem strzałek w odpowiednim momencie (och, żeby to było takie łatwe...), rozgryzłam dopiero pod koniec gry przez lichą instrukcję i przez to, że jest źle zaprojektowana.

 

Zrzut ekranu z gry Fall of Porcupine

 

Te mniej inwazyjne łamigłówki polegają na dobraniu dawki leku jak najmniejszą liczbą kliknięć, odgadnięciu prawidłowej kolejności symboli, zawiązaniu bandaża albo wykonaniu zastrzyku. Za ukończone zadanie możemy otrzymać ocenę A, B lub C. Ich suma przekłada się na całościową ocenę zmiany, w co ma wgląd dr Krokowski, jednakże dzienne wyniki nie wpływają w żaden sposób na wydarzenia.

 

Zrzut ekranu z gry Fall of Porcupine

 

Biorąc pod uwagę, że przejście Fall of Porcupine zajmuje do 10 godzin, wszystkie dostępne w produkcji minigry z czasem albo zaczynają nużyć, albo stają się irytujące. Wspomniane wcześniej dodatkowe aktywności również są... minigrami. Występują one jednorazowo i wymagają dużego wyczucia, chociażby ta polegająca na przepołowieniu warzywa w odpowiednim punkcie, żeby otrzymać ilość potrzebną do wykonania przepisu. Z Mią ugotujemy gulasz, a z Karlem możemy porzucać się śnieżkami w mało dynamicznej (jak na tę czynność) scenie.

 

Piękna jesień, znużona jesień

 

Fall of Porcupine ogromnie zachwyca mnie oprawą graficzną, pomijając mocne niedociągnięcia w animacjach. Sylwetki zwierząt są przyjemne dla oka, a miasteczko ubrane w jesienne szaty wprowadza w marzycielski nastrój. Łatwo jest zauroczyć się tym prostym, kolorowym stylem mogącym przywodzić na myśl książeczki dla dzieci. Nie powiem, że to on utrzymał mnie do końca przy grze, bo naprawdę byłam ciekawa, jak zakończy się przygoda Finleya, ale z pewnością pomógł mi przełamać znużenie.

 

Zrzut ekranu z gry Fall of Porcupine

 

Chciałam polubić ten tytuł bardziej. Pewne fragmenty szczerze mi się podobały, ale nie na tyle, żeby z czystym sumieniem polecić tę grę. Część dialogów nie zdołała utrzymać mojej uwagi, natomiast stale powtarzające się szpitalne czynności nie polepszyły wrażeń czerpanych z rozgrywki. Natknęłam się też na błędy wymagające ponownego załadowania zapisu. Po ujrzeniu napisów końcowych odczułam coś na kształt ulgi, że już mogę odinstalować Fall of Porcupine. Doceniam przytulny klimat małej mieściny, sielankowy podkład muzyczny i rozsądnego protagonistę. Braku wpływu na rozwój zdarzeń, przeciągających się rozmów o niczym i niespełnionej obietnicy związanej z sekretami szpitala absolutnie nie.

 

Premiera Fall of Porcupine odbyła się 15 czerwca 2023 roku. Za jej wykonanie odpowiada niemieckie studio Critical Rabbit. Niezależna grupa pochodząca z Kolonii pragnie tworzyć unikatowe, inspirujące gry, a ich następny projekt ma być związany z wodą i zrównoważonym rozwojem. Trzymam kciuki za udaną i skłaniającą do namysłu produkcję.

Fall of Porcupine potrafi zauroczyć warstwą audiowizualną, jednak grze nie najlepiej wychodzi utrzymanie uwagi odbiorcy. Rozgrywkę sztucznie przedłużają brak szybkiej podróży i rozmowy o niczym.

 

Producent: Critical Rabbit

Wydawca: Assemble Entertainment

Rok: 2023

Regularna cena (Steam): 91,99 zł

Ocena (Steam): w większości pozytywna (+450 recenzji)

5/10

Podsumowanie

Dopieszczona oprawa graficzna i kojąca duszę muzyka lekko zawyżyły końcową ocenę Fall of Porcupine. Historia też nie jest zła, a postacie antropomorficzne w grach uwielbiam. Jednak nie chcę ukrywać, że momentami towarzyszyło mi znudzenie i chciałam jak najszybciej ukończyć ten tytuł, by móc go odinstalować. I nigdy więcej do niego nie musieć wracać.

Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com

© Narwana Games 2024

Recenzje

Newsy i dema

O mnie

Kontakt