Napisała Narwana w dniu
9 września 2021 roku ukazała się pełna gra Life is Strange: True Colors. Pełna, to znaczy złożona standardowo z pięciu epizodów, jednak tym razem wydanych jednocześnie. Fanów serii ominęło czekanie na następne odcinki tygodniami, a wraz z tym pełne napięcia wypatrywanie dat, spekulacje, doszukiwanie się symboliki i szeroko omawiane teorie. Mi absolutnie nie brakowało tych przerw, a po napisach końcowych z radością stwierdziłam, że dobrze, bardzo dobrze zagrało mi się w to ciągiem. Podzieliłam sobie tę produkcję tak, aby ukończyć ją w około 5 dni i uważałam, by nie natknąć się przez ten czas na żadne większe spojlery dotyczące fabuły.
True colors are beautiful
Like a rainbow
Czy uda mi się sensownie podsumować najświeższą produkcję Deck Nine i w pełni oddać to, co mi się podobało, a co w moim uznaniu nie do końca się sprawdziło?
Alex Chen przybywa do Haven Springs wiosną 2019 roku, niedługo po odnowieniu kontaktów ze swoim starszym bratem mieszkającym w tym urokliwym zakątku stanu Kolorado. Ich spotkanie po latach rozłąki jest poruszające, ponieważ rodzeństwo rozdzielono na wskutek pewnych tragicznych wydarzeń, a później Alex tułała się po sierocińcach i domach zastępczych. Zaproszenie Gabe'a może stanowić dla 21-latki furtkę do odnalezienia swojego miejsca na ziemi i połatania relacji z jedyną rodziną, jaka jej została.
Niestety tuż po jej przybyciu dzieje się coś strasznego i grunt ponownie usuwa się spod stóp młodej kobiety. Postanawia zostać w Haven Springs i na własną rękę przeprowadzić śledztwo w sprawie wypadku, który odebrał jej to, co odzyskała na nieznośnie krótki czas. Poszukując prawdy, posługuje się nadnaturalną mocą pozwalającą na odczytywanie ludzkich emocji, myśli, przywoływanie wspomnień i widzenie aury - barwnej poświaty okalającej człowieka od stóp do głów i podpowiadającej kolorem, co aktualnie czuje. Wejście w silne emocje drugiej osoby powoduje, że Alex widzi świat jej oczami i to prowadzi do najlepszych scen oferowanych przez True Colors. Pewną zmianą względem poprzednich części serii jest to, że Alex jest już doskonale zaznajomiona ze swoim niecodziennym talentem, ale na początku gry wydaje się, iż ciągle traktuje go jak niechciany dar i coś, co czyni ją zbyt dziwną dla reszty świata. Alex jest dobrą protagonistką - dobrze skonstruowaną jako postać. Pełna empatii - z racji swojej mocy, trochę skrzywdzona przez życie, ale skryta i niecierpiąca współczucia. Polubiłam ją w mgnieniu oka za ogrom siły, jaka w niej drzemie.
Miasteczko, mimo iż maleńkie, tętni życiem. Przyjaciółmi Alex w krótkim czasie zostają Steph Gingrich (poznana w Life is Strange: Before the Storm), która w Haven Springs prowadzi lokalne radio i zajmuje się sprzedażą płyt winylowych, a także Ryan Lucan, młody leśniczy, syn właściciela baru o nazwie Black Lantern. Z obiema tymi postaciami można nawiązać romans, ale nie naraz. Steph i Ryan są niesamowicie solidnie napisanymi i poprowadzonymi bohaterami, nie zlewają się w jedną masę, posiadają własne historie i własne osobowości. Jednak ważniejsze jest dla mnie to, że mogłabym w ten sam sposób opisać innych pobocznych bohaterów, którzy tworzą małą, oddaną sprawom miasteczka społeczność. Alex ma szansę poznać bliżej wszystkich, a nawet pomóc im uporać się ze swoimi problemami. Te poboczne historie są naprawdę ujmujące i wartościowe.
Główny wątek fabularny zdołał utrzymać mnie w napięciu, choć momentami odczuwałam, że niektóre rzeczy dzieją się zbyt szybko, a bohaterowie prą naprzód ze śledztwem właściwie bez żadnych przeszkód. Pewne istotne dowody za wcześnie ujrzały światło dzienne, co odrobinę zburzyło napięcie, choć to później zostało zrekompensowane przez tajemnice odkryte w finałowym odcinku. Jeśli chodzi o same zakończenia, wydały mi się dziwnie pośpieszone i nie rozumiem, z czego mogło to wyniknąć, natomiast żadnego z nich nie uznałabym za złe.
And the darkness inside you
Can make you feel so small
Najnowsza odsłona Life is Strange oczarowała mnie stroną wizualną. Haven Springs to prawdziwe niebo na ziemi. Lwia część akcji toczy się w centrum miasteczka składającym się na malowniczy park oraz alejkę ze sklepami i lokalami rozlokowanymi po obu stronach. We wszystkich lokalizacjach czuć ducha serii, wszędzie można podnieść i obejrzeć jakieś przedmioty, by przywołać wspomnienia związane z mieszkańcami i poznać historię Haven Springs. Grafika jest na znacznie wyższym poziomie niż we wcześniejszych częściach, a patrząc na twarze postaci, ich nieograniczoną mimikę, czułam coś na kształt zachwytu i... dumy, że seria wykonała ogromny krok naprzód. Jak zwykle nie zawiódł też dobór muzyki, w zasadzie na ten aspekt jest jeszcze większy nacisk dzięki profesji Steph. Poza oryginalnymi kawałkami pojawiają się też klasyki znane z rzeczywistego świata, na przykład "Thank You" od Dido czy "Creep" autorstwa Radiohead w wykonaniu Alex.
Wybory i konsekwencje? Z jednej strony podejmujemy mniejsze i większe decyzje, ale z drugiej strony żadnego rzeczywistego wpływu na przebieg historii gracz nie posiada. Jest on raczej pozorny, ponieważ fabuła brnie w określonym kierunku, dając odbiorcy smaczki w rodzaju wyboru imienia na LARP albo możliwości pocałowania obiektu westchnień. Spójrzmy sobie prawdzie w oczy: do niczego innego seria Life is Strange nas nie przyzwyczaiła i również w True Colors nie ma żadnych pozytywnych zaskoczeń w tym temacie.
But I see your true colors
Shining through
Są pewne rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie żadnej gry z uniwersum Life is Strange. Urokliwe miasteczko, nieśpieszne dialogi, nastrojowa muzyka i supermoce o niewiadomym pochodzeniu. True Colors być może nie dostarcza zbyt wielu oryginalnych motywów, ale dysponuje grupą wspaniałych i wiarygodnych bohaterów, z którymi przyjemnie spędziłam czas.
Był śmiech, polało się trochę łez, kulminacyjne momenty wywołały dreszcze. Najbardziej cieszę się z tego, że od początku do końca zależało mi na tej grze, na tym, co wydarzy się w życiu protagonistki i jej przyjaciół. Nawet teraz, jakiś czas po ukończeniu tytułu, wyraźnie widzę przed oczami niektóre sceny i barwne aury ludzi widziane przez Alex. Bardzo, ale to bardzo gra trafiła w moje czułe punkty i pragnienia. Nie uważam tej części za spektakularną. Mi się najzwyczajniej w świecie podobała i wiem, że w przyszłości jeszcze powrócę do Haven Springs.
So don't be afraid to let them show
Your true colors
*angielskie wstawki pochodzą z utworu Cyndi Lauper pod tytułem "True Colors" i szczerze go uwielbiam
O takie DLC nic nie robiłam.
Ale to nic, bo studio Deck Nine doskonale wiedziało, jak dowieźć dodatek uzupełniający historię postaci bardzo lubianej, której korzenie sięgają Arcadii Bay, a tam zaczęło się wszystko. W płatnym epizodzie Wavelengths spotykamy Stephanie Gingrich 8 lat po wydarzeniach z Before the Storm, co oznacza, że dziewczyna ma około 23 lata. W trzyodcinkowym prequelu z Chloe w roli głównej pojawiła się parę razy i wystąpiła w trzech, czterech dłuższych scenach. Tam dała się poznać jako cicha, ciepła i niezwykle kreatywna nastolatka zauroczona Rachel Amber. To właśnie ona wciągnęła Chloe w narracyjną grę planszową, zaprojektowała stroje do sztuki "The Tempest" i otwarcie mówiła o swojej orientacji. Ponowne spotkanie z nią w Life is strange: True Colors było w pewnym sensie jedną wielką niewiadomą, ponieważ minęło sporo czasu i zapewne każdy się trochę zastanawiał, czy w nowej Steph będzie coś z tej dawnej. Ja póki co mogę zdradzić tylko tyle, że niesamowicie rozwinięto tę bohaterkę. Niesamowicie, bo z wyczuciem i naturalnością. Czułam, iż mam do czynienia ze starszą, bogatszą o wiele doświadczeń, Steph. Ale to nadal była ona.
Steph przybywa do Haven Springs wiosną 2018 roku i rozpoczyna pracę w sklepie muzycznym połączonym z siedzibą lokalnego radia KRCT. Sklepowi brakuje kogoś, kto z pasją wypełniałby go dobrą muzyką i sezonowymi ozdobami, a radio nie cieszy się dużą popularnością i posiada niewielką bazę słuchaczy. Okazuje się jednak, że Steph przez minione lata nabyła doświadczenie zawodowe, pracowała głosem i prowadziła podcasty. To plus jej osobowość sprawiają, że bardzo szybko stawia na nogi sklep, wprowadzając do sprzedaży płyty winylowe, a także zdobywa serca mieszkańców urokliwego miasteczka jako przebojowa spikerka.
Epizod jest podzielony na cztery części odpowiadające porom roku. Odpowiadają one jednemu dniu pracy Steph, w czasie którego należy wykonać różne zadania związane z radiem i sklepem. Przebywając w części radiowej, gracz sprawuje władzę nad całym panelem z komputerem, muzyką oraz mikrofonem. Z czasem przybywa coraz więcej płyt i bibelotów, z jakimi można wejść w drobne interakcje. W radiu główna bohaterka musi odczytać kilka reklam - gra sprawdza, czy odbiorca zapoznał się z ich treścią - i odebrać parę telefonów od słuchaczy między kolejnym piosenkami. Przez pierwsze miesiące Steph wyrabia sobie renomę jasnowidza, ponieważ doradza swym rozmówcom w różnych sprawach po rzucie kostką do gry planszowej. Natomiast najciekawiej obserwuje się zmiany zachodzące w części sklepowej, gdy nudny lokal przeistacza się w najładniejszą i najciekawszą miejscówkę w Haven Springs. Pojawiają się tęczowe ozdoby na miesiąc dumy (czerwiec), jesienią każdy zakątek krzyczy "HALLOWEEN!", a zimą wszystkie pomieszczenia są perfekcyjnie uprzątnięte i zorganizowane, no i przyozdobione światełkami świątecznymi.
Poza obowiązkami Steph tworzy własną piosenkę i rozgląda się za miłością na portalu randkowym. Na jedno i drugie gracz posiada wpływ, choć randkowanie jest szczególnie zajmujące, a aplikacja działa jak Tinder, co oznacza, że można odrzucać kandydatki lub dawać im serduszka.
W Wavelengths występuje jedynie Steph, a miejscem akcji jest wyłącznie sklep z płytami i radio. Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, ponieważ odcinek jest naładowany świetną muzyką i pozytywną energią, a mieszkańcy Haven Springs poznani w True Colors wspierają Steph serdecznymi wiadomościami. Steph niezwykle kreatywnie podchodzi do swojej pracy i niejednokrotnie zaśmiałam się w czasie jej audycji. Jednak bohaterkę nawiedza mroczny cień przeszłości, co warto podkreślić. Kiedy na początku epizodu gra zapytała mnie o to, czy ocaliłam Arcadię Bay, zaznaczyłam odpowiedź "nie". Spodziewałam się jakiegoś zdjęcia, może drobnej wzmianki, a to, co otrzymałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Ciężar traumy związanej ze zniszczeniem miasteczka i wieloma straconymi życiami nadal pożera Steph i daje swoje objawy. Oczywiście istnieje też druga wersja zakończenia pierwszego sezonu i ona odpowiednio zmienia sceny związane z Arcadią Bay.
Trzecia odsłona serii Life is Strange przenosi graczy do urokliwego miasteczka Haven Springs, w którym poznajemy 21-letną Alex Chen. Młoda kobieta posiada moc czytania ludzkich emocji i myśli.
Producent: Deck Nine
Wydawca: Square Enix
Rok: 2021
Regularna cena (Steam): 249,00 zł
Ocena (Steam): bardzo pozytywna (+15k recenzji)
9/10
Malownicze miasteczko, jego urokliwi mieszkańcy i rodzinne dramaty, które z jakiegoś powodu nie chcą się zakończyć... Odczytywanie emocji i widzenie aur nie jest tak widowiskowym talentem jak cofanie czasu, ale True Colors to jeden z topowych obyczajów (z domieszką fantastyki) opowiedzianych za pośrednictwem gry wideo. Uwielbiam i wspominam ciepło.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres:
narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2025