W przydrożnej i nieco obskurnej knajpce o nazwie Samotny Kieliszek zjawiają się klienci dręczeni tajemnicami, traumami z przeszłości oraz poczuciem, że nadciąga coś złego. Lokal jest prowadzony przez Norę i Cliffa, szczęśliwe małżeństwo. Kiedy poznajemy się z nimi, para planuje przeprowadzkę, co wiąże się z pożegnaniem stałych bywalców, jak i samej jadłodajni, która przed laty była prowadzona przez ojca Nory.
Jednym z częściej pojawiających się gości jest farmer o imieniu Hank. Starszy mężczyzna mówi właścicielom Samotnego Kieliszka, że jest przekonany, iż ktoś uprowadził jego ukochaną krowę Bellę, ale nie zgłosi sprawy na policję. Nie wiedziałby, co powiedzieć, poza tym nie wierzy, że policjanci zdołają odnaleźć zwierzę. Hank wyraża też smutek z powodu nadchodzącego wyjazdu Nory i Cliffa. Tę miłą pogawędkę w bardzo wulgarny sposób kilkukrotnie przerywa podchmielony mężczyzna w białej koszulce, żądając alkoholu. Później zjawia się Mandy, koleżanka Nory i jednocześnie początkująca aktorka. Goście zamawiają napitki i jedzenie. Przyjmowanie zamówień i gotowanie pochłania tak bardzo, że pojawiają się prośby do twórców While We Wait Here o wprowadzenie trybu nieskończonego zarządzania restauracją. Jednak o tych mechanikach opowiem później. Zostańmy jeszcze na chwilę przy fabule, bo oto zupełnie normalny i pełen słońca dzień zostaje zaburzony przez coś w rodzaju wizji lub wspomnień przenikających przez teraźniejszość.
Gdy Cliff wkracza do spiżarki na tyłach restauracji, zastaje w środku człowieka w białym kombinezonie wykonującego zdjęcia. Co jest dziwne, Cliff nie wydaje się tym widokiem zaskoczony, tylko zadaje pytanie, czy to, cokolwiek się dzieje, jest konieczne. Technik kryminalistyki odpowiada mu dosyć beznamiętnie, więc właściciel Samotnego Kieliszka zabiera ze sobą parę składników i opuszcza pomieszczenie. Okazuje się, że policji jest więcej w głównej części lokalu. Policji i... rozmazanych śladów krwi na podłodze. Jednakże goście knajpy zdają się niczego nie zauważać, podobnie jak policjanci nie zwracają uwagi na rozmawiających, śmiejących się i jedzących ludzi.
Dalej robi się jeszcze dziwniej. Cliff i Nora odbywają niecodzienną rozmowę, po czym Nora wybiega z jadłodajni. Na zewnątrz jest paskudnie. Apokaliptycznie. Sklepienie niebieskie przybiera ciemnoczerwoną barwę, w oddali widać olbrzymią trąbę powietrzną, a parking przy Samotnym Kieliszku pokrywają duże pęknięcia, jakby w tym obszarze doszło do trzęsienia ziemi. Ostatecznie Nora wraca się do pozornie bezpiecznych czterech ścian Samotnego Kieliszka, a odbiorca zostaje poinformowany o incydencie w barze, "zaglądając" przez okno losowego mieszkania, gdzie widać telewizor i włączone wiadomości.
While We Wait Here składa się z kilkunastu niedługich scen. Raz znajdujemy się w lokalu Cliffa i Nory, raz poznajemy ostatnie zdarzenia, w jakich brali udział ich goście zmagający się z różnego rodzaju problemami. Chcąc nie chcąc, spędzają wspólnie czas, rozmyślając o przyszłości, która może nie nadejść. Wbrew pozorom, to nie anomalie pogodowe są głównym tematem rozmów i tylko jedna postać poboczna, Eddie, powiązuje je z inwazją obcych. Miłośnik teorii spiskowych i UFO rzekomo już miał kontakt z kosmitami. Produkcja rezygnuje z obrazu spanikowania, doskonale znanego z większości filmów katastroficznych, za to podsuwa obraz grupy ludzi pogodzonych z tym, co może, ale nie musi, nadejść. Zamiast modlić się i rozpaczać, bohaterowie While We Wait Here poświęcają myśli swoim małym prywatnym sprawom i rozkoszują się hamburgerami gdzieś na poboczu drogi.
Gwałtowne przeskoki pomiędzy niedługimi fragmentami gry to formuła, która mogłaby się zmęczyć, gdyby nie to, że całkowita długość produkcji wynosi okrągłe dwie godziny. Dzięki temu łatwiej jest docenić dynamiczne przejścia, jak i to, że po kolei wcielamy się w ostatnich gości knajpy. Mamy okazję pomalować ściany w pokoiku dla niemowlęcia, strzelać do nieruchomych (i ruchomych) celów, wziąć udział w poszukiwaniach zaginionej krowy oraz zdemolować samochód niewiernego chłopaka. Zakończenie wszystkich pobocznych wątków zależy od porad udzielonych przez Norę.
Chociaż spodziewałam się więcej niedopowiedzeń przez dosyć tajemniczą atmosferę, wizje i pomieszanie teraźniejszości z niedaleką przeszłością, okazało się, że główny wątek fabularny z żadnymi niedopowiedzeniami nie pozostawia. Dotyczy on oczywiście Nory i Cliffa, lecz w tym miejscu stawiam kropkę i zachęcam do samodzielnego sprawdzenia, co ważnego wydarzyło się w życiu tego małżeństwa.
W menu Samotnego Kieliszka odnajdziemy dwa rodzaje burgerów, jajka z bekonem, naleśniki na słodko, kawę i mleczny koktajl z lodami. Proste, idealne potrawy na śniadanie, obiad i kolację. Przygotowuje się je bajecznie łatwo, ale możemy przetestować podzielność uwagi i sprawdzić, czy w jednym momencie będziemy w stanie czuwać pieczę nad frytkownicą, patelnią, płytą grillową i innymi sprzętami dostępnymi w kuchni będącej częścią baru.
Nad przyjęciem zamówienia nie trzeba się zbytnio zastanawiać. Cliff lub Nora zaznaczają na karteczce, którą pozycję lub pozycje zamawia klient i zostawia ją obok niego, co sprawia, że można w razie czego podejść, zerknąć na nią i przypomnieć sobie, co należy wykonać.
Po składniki udajemy się do spiżarki. Zapasy automatycznie się uzupełniają w lodówce, zamrażarce i na półce z pieczywem. Co jest istotne, główni bohaterowie posiadają tylko cztery wolne miejsca, toteż jednocześnie mogą zabrać na przykład dwa jajka, plaster bekonu i porcję lodów. Jedzenie, przed przygotowaniem posiłku, trzeba poddać obróbce termicznej, nalać lub zmiksować (w przypadku kawy i koktajlu). W tym czasie warto przygotować też czysty talerz i sztućce, aby nałożyć jak najprędzej składowe posiłku, zanieść go i zrobić miejsce na przyrządzenie następnego. Nieprawidłowo zrobione danie nie będzie mogło zostać podane. Wyobrażam sobie, że mogłoby to być ciekawym urozmaiceniem (podobnie jak zamawianie zapasów), gdyby twórcy rzeczywiście wprowadzili kiedyś nieskończony tryb rozgrywki. Dużym ułatwieniem jest brak ocen za tempo realizacji zamówienia i poganiania ze strony klientów.
Gotowanie jest powtarzalne, ale wciąga. Uwielbiałam krzątać się po tej amerykańskiej knajpce, uwielbiałam też małe detale w kuchni. Papierowe tytki na frytki ułożone przy frytkownicy, kolorowe menu zilustrowane w stylu z lat 50., przypiekanie bułeczek i obracanie naleśników. Nie brakuje także ręcznego mycia brudnych talerzy, przyjmowania pieniędzy i wbijania ich do kasy. To prawie idealny, niezwykle przyjemny, symulator prowadzenia restauracji.
Świat w While We Wait Here oglądamy z perspektywy pierwszej osoby. Wszyscy bohaterowie posiadają dubbing, wobec którego nie potrafię wymyślić ani jednego zarzutu, a styl graficzny momentami przywodzi na myśl gry sprzed kilkunastu lat, co obecnie zdarza się nawet często w produkcjach niezależnych i (przynajmniej w moich oczach) urasta już do rangi trendu. Za wykonanie While We Wait Here odpowiada studio Bad Vices Games, kreatorzy między innymi krwawego Ravenous Devils.
Za oknem kończy się świat, ale klienci Samotnego Kieliszka są głodni. While We Wait Here to bardzo dobre połączenie bogatej (jak na 2 godziny gry) historii z symulatorem zarządzania restauracją.
Producent i wydawca: Bad Vices Games
Rok: 2024
Regularna cena (Steam): 22,99 zł
Ocena (Steam): bardzo pozytywna (+740 recenzji)
7/10
Chociaż gra trwa jedynie 2 godziny, While We Wait Here zawiera intrygującą i wielowątkową historię, opowiedzianą od początku do końca, kilka istotnych wyborów oraz symulator przyrządzania posiłków. Jedyne, czego rzeczywiście tutaj bardzo brakuje, to możliwości dalszej rozgrywki - już bez wątku fabularnego. Pomimo to, za tę cenę, żal nie polecić zakupu.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2024