Wilmot to biała sześcienna kostka z narysowanym szerokim uśmiechem, noskiem i dwoma kropkami służącymi za oczy. To także bohater Wilmot's Warehouse z 2019 roku, gry cieszącej się może nie miażdżącą liczbą recenzji, ale bardzo pozytywną oceną. Współtwórcy tej produkcji oraz paru innych (I Am Dead, Flock) 23 października 2024 roku z ramienia Finji wydali Wilmot Works It Out. Przytulną, barwną grę o puzzlach, podróżach i przyjaźniach. O tych pierwszych w szczególności.
Wilmot zapisuje się do Klubu Układanek, żeby miło spędzić czas i mieć czym przyozdobić ściany. Często odwiedza go listonoszka o imieniu Sam, która nie dość, że przynosi mu kolejne paczki z kilkudziesięcioma nowymi elementami, to zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia o swoich wyjazdach, rodzinie i o tym, co nowego zauważyła w sąsiedztwie Wilmota. Dzięki tej bohaterce produkcja, prosta w swoim założeniu, zyskuje odrobinę fabuły utwierdzającej odbiorcę w przekonaniu, że Wilmot poza puzzlami ma też inne zajęcia. Jest widywany przez Sam na spacerze z pupilem, innym razem wybiera się z przyjaciółką w góry. Gdy Sam jest na urlopie, zastępuje ją inny listonosz. Oczekiwanie na przesyłki z Klubu Układanek po pewnym czasie zaczyna wiązać się z ciekawością, czym podzieli się z nami Sam.
Relacja z Sam i możliwość adopcji psa lub kota są miłymi dodatkami, jednak główną oś rozgrywki stanowią układanki. O rozmaitej kolorystyce i tematyce. Niektóre obrazki są małe, inne duże, jedne kwadratowe, drugie prostokątne. Wszystkie ilustracje wykonane przez Richarda Hogga, nieprzesadnie szczegółowe, cieszą oko, choć do moich ulubionych należą krajobrazy górskie i codzienne sytuacje przedstawiające ludzi albo istoty antropomorficzne. Nie brakuje również abstrakcji, map, narzędzi, przyborów kuchennych oraz wypraw kosmicznych.
Po otrzymaniu pakunku z Klubu Układanek należy go rozpakować na podłodze w przedpokoju, która jest doskonałym obszarem roboczym. Po wciśnięciu klawisza Z puzzle wyskakują pojedynczo z narastającym dźwiękiem i układają się samoistnie w kilku rzędach. Karton znika, a Wilmot może zabierać się do pracy. Nie spodziewajcie się, że na jeden obrazek przypadka jedna paczka. Elementy są przemieszane w taki sposób, że dokończenie całej układanki może wymagać odebrania i posegregowania puzzli z trzech, czterech lub więcej przesyłek. Nie jest to problemem. Szybko można przywyknąć do takiej formuły i z niecierpliwością oczekiwać na możliwość powieszenia ukończonego obrazu. Ponadto cała gra składa się z ośmiu sezonów, w których zawsze dominuje jeden określony motyw i zdarza się, że w dwóch lub więcej układankach występuje jednakowy wzór. Zapewne ma to delikatnie utrudnić zadanie i tak rzeczywiście jest.
Elementy można przesuwać Wilmotem, można je też podnosić, pojedynczo lub większą ich grupę. Puzzle dobiera się wówczas strzałkami, a po czym poznać, że zostały dodane do grupy? Są one przytwierdzone do Wilmota i zaznaczone białym obrysem. Puzzle zrzucamy klawiszem CTRL i używamy go, kiedy chcemy odłączyć element od częściowo wykonanego obrazka w celu dodania brakującego środkowego kawałka.
Zabawa przeistacza się w prawdziwe wyzwanie za sprawą trybu maratonu dostępnego po przejściu podstawowej wersji gry. Podczas maratonu samodzielnie odbieramy paczki i pracujemy nad wszystkimi poznanymi już układankami... jednocześnie. Obszar roboczy, to jest przedpokój, staje się kilkukrotnie większy, co pozwala na dosyć wygodne segregowanie elementów, niestety ukończenie tego trybu jest wymagane do odblokowania osiągnięcia i zajmuje dwa razy więcej czasu niż tryb fabularny.
Nie da się ukryć, że na ścianie przedpokoju jest zbyt mało miejsca na wszystkie obrazy. Miarowo odblokowujemy kolejne pomieszczenia domu i możemy je wstępnie wyremontować, dodając na jedną z kilku tapet i wybierając schemat kolorystyczny dla danego pokoju. Później możemy go urządzić poprzez dodanie roślin, książek, a nawet bieżni. Nie jest to żaden zaawansowany tryb tworzenia domu, a obiekty możemy zamieszczać jedynie pod ścianą, ale czasem można zawiesić oko na niestandardowych animacjach z Wilmotem w roli głównej, gdy biega, wypoczywa lub bawi się kolejką w piwnicy.
Jeśli chodzi o obrazy z układanek, posiadamy pełną dowolność w przenoszeniu ich pomiędzy pokojami oraz w wyborze odpowiedniego miejsca na ścianie. Możemy zdecydować jeszcze o zmianie ramy (łącznie jest ich osiem), dopasować ją do obrazka bądź klimatu pomieszczenia.
Wilmot Works It Out to mała, przyjemna i wdzięczna produkcja, przy której można spędzić kilkanaście godzin, jeśli uprzecie się na ukończenie maratonu (z maratonem nie ma to nic wspólnego, wszystko możecie robić we własnym tempie). Nie zawiedziecie się na drobnych wizualnych detalach i udźwiękowieniu, a układanki... cóż, to czysta przyjemność.
Przemiłe puzzle od twórców I Am Dead i Flock. Wcielamy się w Wilmota, który jest zapisany do Klubu Układanek i dekoruje puzzlami ściany swojego domu. Do ułożenia ponad 60 obrazków o różnej tematyce.
Producent: Hollow Ponds, Richard Hogg
Wydawca: Finji
Rok: 2024
Regularna cena (Steam): 67,99 zł
Ocena (Steam): bardzo pozytywna (+110 recenzji)
8/10
Wilmot Works It Out pozytywnie zaskoczyła mnie swoją objętością. Spodziewałam się, że produkcja wystarczy na 3 do 4 godzin rozgrywki, a okazało się, że spędziłam w niej ponad 20 godzin bez poczucia znudzenia układankami. Miłe w tej grze jest wszystko: historyjka o przyjaźni Wilmota z Sam, styl, w jakim narysowane są ilustracje, udźwiękowienie oraz łatwość układania.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2024