Tak mięsistej wersji demonstracyjnej The Alters na pewno się nie spodziewałam. Jeżeli ktoś musiał rozwiać wątpliwości i przekonać się, czy będzie to gra dla niego, półtoragodzinna rozgrywka przedstawiająca ogrom mechanik była w mojej ocenie wystarczająca. Jan Dolski, Janowie Dolscy, musieli już na ten moment zdobyć sporo serc, jako że demo The Alters wylądowało na 8. miejscu najchętniej pobieranych wersji demonstracyjnych spośród wielu setek nadchodzących gier w czerwcowym wydarzeniu Steam Next Fest.
Zanim Jan Dolski stworzy alternatywną wersję siebie, ma przed sobą trudną przeprawę związaną z osamotnieniem, nieprzyjaznymi warunkami panującymi na obcej planecie i perspektywą rychłej śmierci. Pozostali członkowie załogi giną w swoich kapsułach i główny bohater, który wylądował na powierzchni w ostatniej kolejności, musi przetrwać samotnie. Już w pierwszej scenie oszołomiła mnie ciężka atmosfera panująca na tajemniczym globie: deszcz, skalista plaża, ciemnoszare niebo i ołowiane chmury ledwo przepuszczające światło słońca. Otoczenie prezentuje się przepięknie i dziko, ale nie mamy podziwiać widoków, tylko dotrzeć do schronienia, jakim jest baza przypominająca ogromną oponę roweru z wbudowanymi weń kontenerami.
Protagonista, pomimo solidnego skafandra dwukrotnie zwiększającego "objętość" człowieka, porusza się bardzo szybko. Podstawowy chód - trucht jest bardzo żwawy, ale sprint zasługuje już na miano iście błyskawicznego. Gracze irytujący się nazbyt ociężałymi ruchami nie będą mieli na co narzekać, ponadto tempo działania w The Alters ma ogromne znaczenie, jako że noce bezwzględnie trzeba spędzać w bazie przez poziom promieniowania gwałtownie wzrastający po zmroku. To oznacza, iż czas na działanie poza kryjówką - czas na eksplorację i zbieranie surowców - jest bardzo ograniczony.
Po wejściu do bazy ekran prędko zapełnia się elementami HUD-u, zmienia się też perspektywa. Na Jana przechadzającego się po dosyć ciasnych pomieszczeniach spoglądamy od boku. Astronauta ma do dyspozycji kilka "kontenerów" odpowiadających za różne aspekty misji: pokój łączności, centrum dowodzenia, kabinę dowódcy, maszynerię, kwantowy komputer, śluzę powietrzną i cztery składziki. Zatrzymajmy się na chwilę przy konstrukcji tej bazy. Pod klawiszem TAB możemy włączyć jej podgląd i wówczas okazuje się, że każde z pomieszczeń (łącznie z windami) zajmuje pewną liczbę pól, a tych niewykorzystanych i zaznaczonych na zielono jest całkiem sporo. Gracz ma możliwość "układania" kontenerów wedle własnego widzimisię - wystarczy je poprzeciągać.
Oczywiście gra skupia się też na rozwijaniu bazy i dodawaniu następnych pomieszczeń, ale to działanie wymaga właściwych ilości surowców. Zebranie surowców wymaga wyjścia na zewnątrz. Nie wiem, czy na Jana czekają tam dodatkowe niespodzianki w postaci jakichś potworów albo innych pułapek, ale w demo poszukiwania składników odbywały się dość spokojnie. Pozytywnie zaskoczyło mnie tworzenie punktów szybkiej podróży przyśpieszających powrót do bazy w dogodnym czasie, to znaczy przed nadejściem nocy i radiacji.
Janowi udaje się nawiązać słabe połączenie z kimś nieznajomym, komu mówi, że kapitan oraz reszta załogi zginęli. Przerywany i zniekształcony głos z kolei informuje głównego bohatera o śmiertelnym zagrożeniu, które nadejdzie za ileś dni. To zagrożenie ma wywodzić się z bliskości gwiazdy Gilese 3804. Większości słów Jan musi się domyślać, dlatego postanawia poszukać informacji w komputerze kapitana załogi. Z elektronicznych notatek możemy się dowiedzieć, że prawdopodobnie przebywamy w układzie planetarnym z trzema gwiazdami, a wybór takiego układu miał zwiększyć szansę - według badań korporacji Ally Corp™ - na odnalezienie Rapidium, związku pozwalającego na klonowanie organizmów żywych.
Rapidium, pierwiastek wysoce niestabilny i sam emitujący znaczne ilości promieniowania, wydaje się mniej nieuchwytny w obecności tak specyficznych wzorców promieniowania, jakby dopasowywał swój cykl życia do środowiska.
Gdy Jan raportuje odnalezienie i wydobycie czegoś "dziwnego", co może być Rapidium, nieznany głos nakazuje mu przetestować znalezisko. Aby to zrobić, gracz musi dobudować nowe pomieszczenie będące "łonem" połączonym z komputerem kwantowym i zawierającym dźwiękoszczelną kapsułę do wzrostu komórek. How cool is that?! W łonie, wykorzystując niedokładnie opisaną próbkę DNA, Jan tworzy piękną owieczkę i nadaje jej imię Molly. Zwierzę można głaskać. Tak, to jest ważna informacja.
Podczas kolejnej rozmowy z nieznajomym Jan raportuje, czego dokonał, a głos ponownie ostrzega głównego bohatera przed zagrożeniem. Wszystko zmierza w tym momencie ku próbie ucieczki z obecnej lokacji, tylko że... Jan nie jest w stanie samodzielnie uruchomić silników. Nie jest technikiem. Po ponownym skontaktowaniu się z Ally Corp™ Jan otrzymuje dostęp do komputera kwantowego.
W komputerze kwantowym protagonista odnajduje przełomowe momenty ze swojego życia. Wspomnienia są ułożone w kolejności chronologicznej na materii przypominającej swoją nieregularnością budowę neuronów. To moment, w którym możemy dowiedzieć się o Janie całego mnóstwa rzeczy o latach dzieciństwa, relacji z rodzicami, edukacji, miłości i kariery. Poznanie jego ścieżki to wstęp do stworzenia pierwszego alternatywnego Jana. Klona. W wersji demonstracyjnej zmiana zachodzi we wspomnieniu związanym z opuszczeniem rodzinnego domu. Jan - technik miał w tym domu pozostać i jego losy potoczyły się inaczej.
Otrzymujemy też przedsmak tworzenia relacji z alternatywnymi Janami. W czasie rozmowy z Janem - technikiem można było wybierać jedną z dwóch kwestii, gdy nadchodził czas na to, aby odezwał się "oryginalny" Jan. Jedna opcja podobała się technikowi bardziej, druga mniej, ale początek ich znajomości i tak był skazany na porażkę. Uderzyło mnie, kiedy alternatywny Jan (mocno zdezorientowany przez całą tę sytuację i nie rozumiejący, kto jest czyim klonem) zapytał głównego bohatera, czy powołałby go do życia, gdyby nie usterka silników. I gdzie by się znajdował, gdyby do sklonowania nie doszło?
Choć problem udaje się usunąć z pomocą technika i baza nareszcie staje się mobilna (i może udać się w bezpieczne miejsce), relację obu Janów można określić jako niewesołą. W kolejnym połączeniu z kontrolą ruchu kosmicznego zniekształcony wcześniej głos zyskuje normalną barwę oraz imię - Lucas. Mężczyzna pracujący w kontroli ruchu kosmicznego odpowiada na palące pytania Jana, również to związane z "zapisami umysłu" powstałymi bez zgody uczestników misji, a także podsuwa mu pomysł, w jaki sposób może pogodzić się z alternatywnym Janem. I to jest piękne, ponieważ demo kończy się tuż po scenie ze wspólnym jedzeniem pierogów i wspominaniem ich mamy. A tę mieli przecież jedną i tę samą.
Jest. The Alters podejmuje niesłychanie ciekawe tematy, a planeta ze złożami Rapidium i potrójny układ gwiazd to doskonałe miejsce w kosmosie na osadzenie akcji gry. Zastanawiam się, na ile wymagające i wyczerpujące będzie zarządzanie Janami, utrzymywanie ich w dobrym zdrowiu i jednocześnie dbanie o to, abyśmy sami przetrwali.
Każdy element rozgrywki wydaje się przemyślany, jak chociażby ilość energii odzyskiwanej w zależności od tego, na ile godzin położymy się spać. Eksploracja terenu, wytwarzanie narzędzi i rozbudowywanie bazy może nie wydają mi się najbardziej ekscytujące, ale są dla mnie w pełni zrozumiałe. Ciekawe, czy po przejściu wątku fabularnego odbiorcy będą mogli grać dalej w trybie przetrwania. Tylko po to, aby sprawdzić, ile dni uda im się przeżyć na tej niebezpiecznej planecie.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2024