Kiedyś niespecjalnie interesowały mnie książki o grach. Wolałam po prostu pograć albo włączyć na YouTube materiał dotyczący gier. Jednak z czasem, po przerobieniu kilku pozycji, przekonałam się, że słowo drukowane może przekazać nie tylko dużo wartościowych informacji, ale i uporządkować w głowie chronologię wydarzeń oraz procesy, jakie są lub były niezbędne do wykonania poszczególnych produkcji.
Książki o pojedynczych tytułach mogą ofiarować całe mnóstwo smaczków niedostępnych nigdzie indziej bądź rozproszonych po całym Internecie, a publikacje dotyczące większej liczby gier i producentów mogą stanowić solidną bazę ciekawostek oraz być punktem wyjścia do wielogodzinnych dyskusji. Bartłomiej Kluska, autor książki "Legendy gier wideo", postawił na to drugie. Zebrał 20 uznanych w branży twórców i postanowił opisać ich dokonania oraz ich samych w wystarczającym, jak na mój gust, skrócie. Jak mu poszło?
Lekturę zaczęłam od końca, ponieważ każdy rozdział opowiada o kimś innym. Choć dla czytelnika wyraźny będzie zamysł autora na przechodzenie od najstarszych dziejów gier do nazwisk, które współczesnemu graczowi będą już mówiły więcej, czytać można w dowolnej kolejności. Na początku z wielkim zainteresowaniem wskoczyłam w część poświęconą Neilowi Druckmannowi, a następnie poczytałam o Ericu Barone. Ponieważ prace Erica nad Stardew Valley były dość szczegółowo opisane przez Jasona Schreiera na łamach reportażu "Krew, pot i piksele", w myślach porównywałam do siebie oba teksty. Bartłomiejowi Klusce udało się na 3-4 kartkach ująć to, co amerykański dziennikarz opisywał przez kilkadziesiąt stron. Oczywiście nie uważam wnikliwości za coś niepożądanego, jednak czytanie "Krwi, potu..." wymagało ode mnie maksymalnego skupienia przez szereg dat, nazw i nazwisk przewijających się przez calutką książkę. Przy "Legendach..." odczuwałam głównie zrelaksowanie, co czyni tę pozycję idealną na luźne popołudnie po godzinach pracy.
To polskie wydawnictwo jest mieszanką ciekawostek i anegdotek dotyczących gier i ich głównych wykonawców, jednak Bartłomiej Kluska nie wchodził zbyt głęboko w powiązania wymagające wymieniania każdego z osobna. Prawdopodobnie takie podejście, skrótowe, ale w dobrym wykonaniu, sprawiło, że nie potrafiłam oderwać się od czytania.
Wybrani przez autora twórcy są przedstawieni w kolejności chronologicznej i pozwalającej na zapoznanie się nie tylko z grami, ale także prześledzenie rozwoju komputerów i konsoli użytkowanych w drugiej połowie XX wieku. Osie czasu znajdujące się na końcu każdego rozdziału mogą dotyczyć zarówno produkcji, które wpłynęły na rozwój danego gatunku, jak i sprzętu opisywanego przez Bartłomieja Kluskę klarownie i z pasją. Sądzę, że dla wielu czytelników może być to ulubiona część książki zachęcająca do zapoznania się z niektórymi terminami bądź pokrótce zaprezentowanymi grami.
Działania firm takich jak Atari, Commodore czy Nintendo sprawiły, że gry wideo, będące wcześniej specjalnością salonów z automatami arkadowymi, na przełomie lat 70. i 80. trafiły do prywatnych domów.
Zdecydowaną większość rozdziałów czytałam z zaciekawieniem i mam kilka ulubionych. Pochłonęła mnie historia Roberty Williams (tak się składa, że jedynej uwzględnionej w książce kobiecie), która wymyśliła, a następnie współtworzyła cykl gier przygodowych King's Quest w latach 80. i 90. XX wieku. Na podstawie tych produkcji można prześledzić rozwój Roberty jako twórczyni gier (cechował ją niesamowity pociąg do kreowania historii), jak i rozwój technologii, ponieważ pierwsza (1984) i ostatnia (1998) odsłona King's Quest różnią się dosłownie... wszystkim.
Idąc dalej, wspaniale czytało mi się o Shigeru Miyamoto i niesłychanej popularności, jaką przyniosły Nintendo serie Donkey Kong, Mario czy The Legend of Zelda. Jeśli chodzi o japońskich twórców, w "Legendach gier wideo" nie zabrakło też rozdziału o potędze Pokemonów wymyślonych przez Satoshiego Tajiriego i rozdziału poświęconego Hidetace Miyazakiemu. Fascynujące okazały się również dzieje Tetrisa stworzonego przez Aleksieja Pażytnowa i kulisy powstawania bodajże pierwszych "filmowych" gier przygodowych z cyklu Wing Commander opracowanych przez Chrisa Robertsa (pracującego obecnie nad Star Citizen).
Niektóre historie opowiedziane przez Bartłomieja Kluskę skończyły się na niedotrzymanych obietnicach, czego przykładem są rozdziały o Matthew Smith (Manic Miner, Jet Set Willy) i Peterze Molyneux (Populous, Black & White, Fable). Ten pierwszy wydał dwie cieszące się popularnością gry i znikł na dekadę, pozostawiając po sobie zapowiedzi produkcji, które nigdy się nie ukazały, zaś drugiemu z mężczyzn nie udało się doprowadzić do końca projektu (Godus) ufundowanego dzięki kampanii na Kickstarterze.
Choć w latach 70. i 80. gry wideo przyciągały głównie miłośników zręcznościowych zmagań, swoje stale rosnące grono fanów znalazł też gatunek oferujący zupełnie inną rozrywkę: opartą na tekście i niespiesznym rozwiązywaniu zagadek.
"Legendy gier wideo" liczą sobie 248 stron. Jest to książka bardzo ładnie wydana, utrzymana w konsekwentnej kolorystyce i ozdobiona wektorowymi ilustracjami autorstwa Tomasza Kleszcza. Okładka, hojnie przystrojona wybiórczym lakierem, nie zbiera uparcie odcisków palców (zmora większości matowych okładek), a szerokie skrzydełka (poza tym, że wykorzystano to miejsce na zamieszczenie fragmentu książki i rys biograficzny Bartłomieja Kluski) znakomicie zastępują zakładki.
Pojawiający się na okładce motyw graficzny z ukośnymi liniami wykorzystano również w środku - w odpowiednich miejscach i w rozsądnej ilości. Dzięki temu wzorowi, patrząc na książkę od boku, ma się wrażenie, że jest to gruby zeszyt w kratkę. Po pierwszym otwarciu publikacji nie byłam przekonana do stosunkowo małych marginesów i wydawało mi się, że interlinia mogłaby być ciut większa. Jednak przywykłam do składu i pierwsze wrażenie szybko uległo rozmyciu. Nic z początkowych obaw nie wpłynęło na komfort czytania.
Kogo usatysfakcjonuje ta książka? Osoby, które choć troszeczkę interesuje historyczny aspekt gier wideo, które chciałyby powrócić do przeszłości i wspomnień związanych z pierwszymi konsolami i tytułami, jakie z ekscytacją na nich sprawdzały. Tak naprawdę jest to lektura dobra dla każdego łaknącego ciekawostek odbiorcy współcześnie wydawanych tytułów, jak i tego spoglądającego z sentymentem wstecz.
Jeśli piszesz o grach i masz chęć wspólnie coś stworzyć lub jesteś niezależnym twórcą gier i chcesz, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób, napisz na adres: narwana.games@gmail.com
© Narwana Games 2024